W dzisiejszym artykule kontynuujemy świetną opowieść, na którą wielu z Was czekało. Tak więc do rzeczy.
Fabuła część czwarta
Pewnego dnia pani miała wolne od pracy i postanowiła pójść na grzyby. Piesek cieszył się bardzo, iż od rana ma towarzystwo swej właścicielki – pięć razy w tygodniu musiał bowiem na nią czekać, gdyż chodziła do pracy, a czas rozłąki mu się dłużył. Toteż, gdy zauważył przygotowania do grzybobrania, był szczęśliwy, lubił bardzo hasać po lesie. Ale dziś czekała go niespodzianka. Przed wyjściem pani założyła mu puszorek – to takie szelki dla czworonoga, zastępujące obrożę i okalające brzuszek oraz łapki. Ponieważ mały przyjaciel został zaskoczony nowym prezentem, pozwolił go na siebie włożyć. Ale podczas drogi właścicielka przywołała go i przypięła smycz. I to połączenie, puszorka ze smyczą, już nie było takie obojętne! Mały pupil szarpał się niemiłosiernie dla zasady, gdyż jego długość oddalania się od swej pani została ograniczona.
Wyjątkowy spacer na grzyby
Spacer na grzyby okazał się sztuką opanowywania cierpliwości dla obojga. Pani raz po raz odczepiała smycz od puszorka i pozwalała wybawić się małemu na wolności, a ona mogła się skupić na poszukiwaniu grzybów, a nie na trzymaniu pieska na wodzy. Gorzej było, kiedy raz po raz czworonożny przyjaciel miał być przywołany. Ponieważ kilka razy wcześniej, prócz otrzymania smakołyku, zostawał uwiązany do uprzęży i musiał kroczyć tuż przy pani – zaczął próby unikania. Smakołyk, wiadoma sprawa, chciał otrzymać, jednak smycz do puszorka – już nie tak bardzo. Co się kobiecina umęczyła, by przyuczyć swego pupila do smyczy! Ani połowy grzybów, co normalnie, nie uzbierała. Ale następnym razem miało już być lepiej, nawet wracając do domu, pani prowadziła pieska na smyczy, choć daleko jeszcze było jemu do grzecznego towarzyszenia swej właścicielce. Ale, jak powiada stare przysłowie: „trening czyni mistrza.”
Więcej tematów dotyczących zwierząt znajdziemy na www.racjonalny.pl.